Edwardowi Hartwingowi
– Mamo po co są wierzby?
– Wierzby?
– Właśnie… Po co są wierzby płaczące?
– By ziemia się wierzby napiła.
– A wierzba z okrągłym oknem?
– By ptak mógł odpocząć w drodze.
– A wierzba gdy wschodzi słońce?
– By stanąć przy niej na chwilę.
– A przy chacie samotnej?
– By chata się nie bała.
– A wierzby nocą, po co?
– By czerń żyła.
– A wierzba jedna za drugą?
– By zimą nie pomylić drogi.
– A ta piękna cała oszroniona?
– Nie synku, to starzec zmęczony.
– A wierzby z miękkimi baziami?
– Tak delikatnie odchodzi zima.
– A wierzby po wsi rozsiane?
– By przez płoty zaglądać do woli.
– A wierzby w zakolu rzeki?
– By płynęły choć stoją.
– A ta przy jeziorze?
– By kilka liści rzucić starej łodzi.
– A schylone?
– Niektórym smakuje pokora.
– A te niespokojne?
– Mówią skąd wiatr idzie.
– A te szumiące cichym, ciepłym głosem?
– Chcą się szeptem odróżnić od brzozy.
– A jedna wierzba, po co?
– Nad fortepian…
i blade, szczupłe dłonie.